Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Porażka Wisły Puławy z GKS Katowice

PUKUS
Piłkarzom pierwszoligowej Wisły Puławy nie udało się sprawić niespodzianki w domowym starciu z GKS Katowice. Duma Powiśla przegrała z faworyzowanym rywalem 0:3 i wciąż nie jest pewna pozostania na zapleczu krajowej elity. Kluczem do zwycięstwa gości były dwa dobrze wykonane stałe fragmenty gry.

W rundzie rewanżowej Duma Powiśla lepiej punktuje na wyjazdach, gdzie odniosła dwa zwycięstwa. W sobotniej konfrontacji puławianie chcieli odnieść pierwsze wiosenne zwycięstwo przed własną publicznością. – Przyjeżdża do nas zespół, który jest w czubie tabeli. To jednak nie powoduje, że podejdziemy do tego meczu z rezerwą. Wręcz przeciwnie od samego początku chcemy podjąć walkę i pokazać na co nas stać – mówił przed meczem na oficjalnej stronie internetowej klubu, Adam Buczek, trener Wisły.
reklama

Początek spotkania należał do Wisły, w której doszło do zmiany między słupkami. Dotychczasowego podstawowego bramkarza Andrzeja Witana zastąpił Nazar Penkowec. Poza tym miejsce w podstawowym składzie stracił Sylwester Patejuk.

Pierwszy celny strzał w meczu był dziełem gości. W 8. minucie piłkę z rzutu wolnego uderzył Armin Cerimagić jednak Penkowec nie dał się zaskoczyć zawodnikowi z Bośni i Hercegowiny. Kilkadziesiąt sekund później groźnie centrował Cerimagić, lecz znów golkiper Wisły zdołał odbić piłkę. Niestety, w 17. min Wisła straciła pierwszego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Penkowca pokonał Mateusz Kamiński (ku uciesze około 200 kibiców katowickiego klubu, którzy pojawili się na trybunach stadionu przy ulicy Hauke-Bosaka).

W 20. min wydawało się, że jeden z zawodników GKS dotknął piłkę ręką w polu karnym, ale sędziujący spotkanie Marek Opaliński z Legnicy nie zdecydował się sięgnąć po gwizdek. Kilka chwil później niezłe uderzenie zanotował Tomasz Sedlewski, ale czujny w bramce gości był Mateusz Abramowicz.

W 27. min. było już 0:2. Po kolejnym dośrodkowaniu z narożnika pola karnego, będący ostatnio w wybornej strzeleckiej formie Grzegorz Goncerz, strzałem z pięciu metrów podwyższył prowadzenie zespołu ze Śląska.

Niecelnie z dystansu uderzył Arkadiusz Maksymiuk, w dobrej sytuacji piłki nie opanował Jakub Smektała, a główka Konrada Szczotki była za lekka, żeby sprawić problemy Abramowiczowi.

W drugich 45 minutach miejscowi niewiele mogli zdziałać, ponieważ goście mądrze się bronili, pilnując korzystnego wyniku. Jednak w końcu miejscowi się przebudzili. W 56. min. strzelał Toni Kolehmainem, a za chwilę Szczotka. Niestety, obydwa uderzenia nie sprawiły kłopotu bramkarzowi GKS. To się zemściło w 67. min. Co prawda Penkowec odbił piłkę po strzale Tomasza Foszmańczyka, ale był bezradny wobec dobitki Goncerza . Goście mogli wygrać nawet wyżej, ale Penkowec wygrał pojedynek sam na sam z Andreją Prokicem.

Jerzy Brzęczek (trener GKS-u): Gratuluję chłopakom zwycięstwa, myślę, że zasłużonego. Dwie bramki zdobyliśmy w pierwszej połowie po stałych fragmentach gry, bardzo dobrze rozegranych. Cieszę się, że to co ćwiczyliśmy, zostało przełożone na zdobycz bramkową. Dodatkowy bardzo ważny dla nas punkt to fakt, że po raz pierwszy od dłuższego czasu nie straciliśmy bramki. Mam nadzieję, że to jest dla nas początek dłuższej serii, w której nie będziemy tracić bramek. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami bardzo dużo spotkań i ten peleton, który walczy o awans jest bardzo duży i bardzo wyrównany. Dzisiaj byliśmy skuteczni, ale mamy wiele mankamentów w naszej grze, w szczególności po zdobyciu drugiej bramki był moment dekoncentracji, gdzie traciliśmy piłkę w głupi sposób w środku pola i napędzaliśmy przeciwnika.

Adam Buczek (trener Wisły): Ciężko coś powiedzieć po 0:3. Gratulacje dla drużyny, która wygrała – na pewno zasłużenie. Dwa razy daliśmy się oszukać przy stałych fragmentach gry. Chyba nie można dzisiaj odmówić nam dążenia, aby ten wynik zmienić. Może na tyle nas było stać. Nie wiem, czy zasłużyliśmy na 0:3, ale 0:3 jest. Mecz przegrywamy, na pewno o tym nie zapomnimy, ale od wtorku musimy funkcjonować dalej, bo w sobotę czeka nas mecz na Zniczu i będzie to mecz bardzo ważny, tak jak każdy kolejny następny. GKS to była najlepsza drużyna, z jaką graliśmy tej wiosny.

W następnej serii gier (15 kwietnia, sobota, godz. 16), biało-niebiescy zmierzą się ze Zniczem w Pruszkowie. Na pewno w szeregach gości zabraknie Maksymiuka, pauzującego za ósmą żółtą kartkę.

Wisła Puławy – GKS Katowice0:3 (0:2)
Bramki: Kamiński 17, Goncerz 27, 67

Wisła: Penkowec – Sedlewski (85 Hiszpański), Żemło, Pielach, Litwiniuk, Maksymiuk, Kolehmainen, Szczotka (67 Patejuk), Darmochwał (82 K. Nowak), Smektała, Idzik
GKS: M. Abramowicz - Czerwiński, Foszmańczyk, Cerimagic (46 Lebedyński), Praznkvsky, Kamiński, Jóźwiak (60 Mandrysz), Frańczak, Zejdler, Sapała, Goncerz (72 Prokić)
Żółte kartki: Idzik, Sedlewski, Maksymiuk - Zejdler, Lebedyński
Widzów: 1200

Sędziował: Marek Opaliński z Legnicy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pulawy.naszemiasto.pl Nasze Miasto