Flisacy wypłynęli w swoją podróż w niedzielę. Postanowili, że w cztery tygodnie przepłyną 751 km, aby pod koniec lipca dotrzeć do Gdańska.
Za nimi już czwarty dzień podróży. – Dla nas to coś w rodzaju takiej szkoły przetrwania. Ale płynie się całkiem fajnie. Dobre humory nas nie opuszczają, bo wspaniale jesteśmy przyjmowani w nadwiślańskich miasteczkach – mówią uczestnicy flisu.
Ale w podróży nie brakuje problemów. Tych dostarcza uczestnikom wyprawy niski poziom wody jaki jest obecnie w rzekach. - Szczególnie na Sanie musieliśmy wielokrotnie wysiadać z łodzi i przepychać je – przyznaje Teresa Pracownik, prezes ulanowskiego oddziału Ligi Morskiej i Rzecznej, organizatorka wyprawy. Sytuacja nieco lepiej wygląda na Wiśle. – Ale i tu mieliśmy spory problem w okolicach Annopola, gdzie łódź nam się zawiesiła i musieliśmy korzystać z pomocy - dodaje.
W środę wieczorem flisakom gorące przyjęcie zgotowała gmina Józefów nad Wisłą. Na spotkanie ze śmiałkami przyszło wielu mieszkańców. Była wspólna zabawa przy muzyce szanty i grillu oraz koncert dziecięcej orkiestry dętej i kapeli ludowej.
– Flisacy pokazują, że po polskich rzekach można pływać choć są trudności wynikające z nieuregulowanego i niepogłębionego dna rzeki – mówi Grzegorz Kapica, wójt gminy Józefów nad Wisłą
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?