Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młyn w Kolonii Borów: Rodzina Mazurkiewiczów młynarstwo ma we krwi (ZDJĘCIA)

Agnieszka Ciekot
Drewniany młyn w Kolonii Borów (gmina Chodel) liczy sobie blisko wiek. Jego właścicielami od trzech pokoleń jest rodzina Mazurkiewiczów.

Młyn wybudowany został nad rzeką Chodelką w 1924 r. przez Jana Mazurkiewicza. – Obok tego młyna istniał kiedyś stary młyn należący do dawnego dziedzica Borowa, niejakiego Skowerskiego. Po parcelacji dziadek odkupił 22 hektary jego majątku i postanowił, że obok wybuduje swój, większy i nowocześniejszy, bo bez młyna nie potrafił żyć – wspomina Wiesław Mazurkiewicz z Kolonii Borów. Jan Mazurkiewicz miał jeszcze młyn w Rogowie i dzierżawił młyn w Osmolicach.

Ten w Kolonii Borów budowany był przez dwa lata. – To była ciężka praca. Drzewo rżnięte było tracką (red. specjalna 2-metrowa piła). Trzeba było mieć dużo siły i kunsztu – opowiada. Do budowy zużyte zostało drzewo sosnowe i dębowe. Zrąb młyna zbudowany został bez użycia gwoździ. Zastąpiły je drewniane kołki.

Młyn w Kolonii Borów jest młynem wodnym. Urządzenia do przemiału ziarna na mąkę i kaszę poruszane były za pomocą dwóch kół młyńskich. Samo zboże mieliły walce. – Były to walce niemieckie, bardzo dobrą mąkę robiły – dodaje. Do wybuchu II wojny światowej młyn pracował pełną parą. Bez dnia wytchnienia. Dziennie przerabiał 2,5 tony zboża. – Dziadek zatrudniał dwóch młynarzy. Za zmielenie jednego metra zboża brał przed wojną 2 zł, a młynarzowi płacił 500 złotych dniówki – opowiada pan Wiesław. Do Kolonii Borów z wozami wypełnionymi workami żyta, pszenicy i jęczmienia przyjeżdżali rolnicy z całej okolicy, bo w tamtych czasach młynów na Chodelce było jak na lekarstwo.

Choć kataklizm II wojny światowej ominął młyn w Kolonii Borów, to nie ominął rodziny Mazurkiewiczów. Ojciec pana Wiesława, założyciel Związku Walki Zbrojnej, został zamordowany przez Gestapo na Zamku Lubelskim. Na początku lat 50-tych młyn na dwa lata został upaństwowiony. – Koło młyńskie zostało wówczas wymontowane i wstawiona turbina – dodaje.

Wiesław Mazurkiewicz rządzi młynem już pół wieku. – Tu się urodziłem, tu wychowałem. I zawsze mnie ciągnęło do tego młyna. Teraz chciałbym wyremontować go, żeby ruszył pełną parą tak jak za dawnych dobrych lat – wspomina. Młyn czynny był do lat 80-tych XX wieku, czyli do czasu kiedy rolnikom jeszcze chciało się ze zboża robić swoją mąkę.

Dziś 82-letni mieszkaniec Kolonii Borów ma tylko jedno zmartwienie. Kto będzie kultywował rodzinne tradycje? – Dzieci nie za bardzo do tego się rwą – narzeka. Jego córki przyznają, że w przyszłości chciałby udostępnić młyn turystom. – Tylko musimy postarać się o jakieś dofinasowanie na ten cel – przyznaje Agnieszka Mazurkiewicz.
Z drewnianym młynem nad Chodelką związane są również inne ważne wydarzenia z lat okupacji hitlerowskiej. – Partyzanci mieli w naszym młynie narady przed akcjami bojowymi. Pamiętam jak zbierali się tu. Miałem wtedy 10 lat – wspomina Mazurkiewicz. W młynie bywał też sam major Hieronim Dekutowski, pseudonim Zapora. – Zawsze jak pojawiał się w tej okolicy to kwaterował w naszym domu – przyznaje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolelubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto